Ferie na lodzie

Piątek, 21 lutego 2020

Ostatni dzień tegorocznych ferii zimowych, warto byłoby zakończyć jakimś miłym, na długo niezapomnianym akcentem, dlatego postanowiliśmy poczuć troszkę zimy, bo ta nas w tym roku raczej omijała. Wybraliśmy się naszą najmłodszą parafialną częścią na lodowisko i do parku trampolin w Warszawie.

Zbiórka o godz. 10, na którą wszyscy przybyli punktualnie i w dobrych humorach, bo przecież to podstawa dobrej zabawy J. Za chwilę też podjechała po nas niezniszczalna  Arka p. Waldka, naszego kierowcy, do której wszyscy wsiedli z animuszem. Po modlitwie ruszyliśmy w kierunku stolicy, a na drodze przywitał nas zaraz topniejący śnieg. Tak po ponad godzinie jazdy, ukazał się naszym oczom PGE Stadion Narodowy, a jednocześnie pierwszy cel naszej wyprawy czyli ZimowyNarodowy, dla niektórych to była pierwsza wizyta na tym obiekcie, który robi wrażenie. Po sprawdzeniu biletów, wypożyczeniu łyżew i zostawienia swoich materklasów w szatni, udaliśmy się na lodowisko. A tam przywitał nas iście zimowy klimat ze stoisk gastronomicznych i dekoracji przygotowanych przez sponsorów. Dla części z nas to było pierwsze wejście na lód, dla innych kolejne, ale po latach, a dla jeszcze innych „chleb powszedni”, bo czuli się tam jak ryby w wodzie. Część z nas kurczowo trzymała się bandy na początku, były też pierwsze upadki…i „miękkie lądowania”. Najlepiej jeździła na łyżwach  po bardziej śliskiej niż zawsze tafli, jak mówili stali bywalcy, piękniejsza część naszej wycieczki, szło im naprawdę bardzo ładnie i płynnie, aż zazdrość wzbiera. Niektórzy trochę żałowali, że nie wypożyczyli pomocniczych fok do nauki jazdy. Z głośników płynęła  bardzo sympatyczna, dopasowana muzyka wraz z komentarzami i propozycjami dla użytkowników lodowiska prowadzona przez spikera ogólnopolskiej rozgłośni. Wielu nowicjuszy zrobiło kilka ładnych okrążeń, więc nawet oni mogą być z siebie dumni. Na samym lodowisku panował klimat radości, życzliwości, na buziach królował uśmiech – świetny czas na oderwanie się od codziennej rutyny i zmiany klimatu. Tak po ponad godzinnej jeździe, trochę zmęczeni, niektórzy z obolałymi nogami…postanowiliśmy ruszyć, do Parku Trampolin.

Arka dzielnie przemierzała warszawskie ulice, by na Gocławiu zatrzymać się przy hangarze, celu naszej wizyty. Tam większość z nas postanowiła odreagować skacząc na różnego rodzaju trampolinach i innych atrakcjach, zostawiając stres i różne emocje gdzieś w powietrzu i za sobą. Zmęczeni, ale szczęsliwi po godzinnych wysiłkach postanowiliśmy ruszyć w kierunku domu i naszego kochanego Rząśnika i Dąbrowy.

No, ale  trzeba było po tym odbudować siły, poza tym wyjazd byłby niepełny bez zajazdu do Mc’a. Zatem w Małopolu obowiązkowy przystanek na odzyskanie energii, a tam wbrew oczekiwaniom tłumy, ale oczywiście daliśmy radę. Niektórzy nauczyli się robić zamówienia na tablicach multimedialnych tam ustawionych. Po zamówieniach lokal bardzo się opróżnił…i mogliśmy spokojnie skonsumować smaczne, choć średnio-zdrowe przysmaki, zakupione często za „ostatni pozostały grosz”. Po takiej konsumpcji nasza Arka przed godz. 18 dowiozła nas do domu. Wszyscy wrócili zmęczeni, ale i szczęsliwi z zamiarem powtórzenia takiego wyjazdu w przyszłości. Dziękujemy Rodzicom i p. Waldkowi za umożliwienie nam tego wyjazdu i sympatycznego pożegnania ferii, choć w namiastce zimowych.

 

Na skróty

Galeria